PKO Ekstraklasa ich zweryfikowała – oto największe niewypały transferowe jesieni


Oceniamy najgorsze transfery PKO Ekstraklasy

11 grudnia 2024 PKO Ekstraklasa ich zweryfikowała – oto największe niewypały transferowe jesieni
Legia Warszawa

Jak co sezon, letnie okienko transferowe przyniosło zmiany personalne w klubach. Jedni piłkarze odeszli, a w ich miejsce przyszli nowi. I również jak w każde lato nakazuje świecka tradycja, część z nowych nabytków nie spełniła pokładanych w nich oczekiwań. Na naszej liście znalazł się gość, któremu nikt dotąd nie dał poważnej szansy (już wiadomo czemu), boiskowy leniuch czy choćby miłośnik McDonalda. Oto lista dwunastu piłkarzy, których nasza ukochana PKO Ekstraklasa zweryfikowała dotąd jako niewypały transferowe rundy jesiennej sezonu 2024/2025.


Udostępnij na Udostępnij na

Zanim przejdziemy do meritum, omówimy zasady tworzenia tej listy. Dokonując wyborów, kierowaliśmy się m.in. takimi czynnikami jak: oczekiwania wobec piłkarzy, jakość gry na boisku oraz wydane pieniądze na danego zawodnika. Już nie przedłużając – zobaczcie, dla kogo PKO Ekstraklasa nie okazała się łaskawa i kogo wrzuciła do worka o nazwie niewypały transferowe.

12. Shuma Nagamatsu

Japoński czarodziej boisk pierwszoligowych w pruszkowskim Zniczu. Gdy „Scyzoryki” ogłosiły pozyskanie Japończyka, w duchu przyznawaliśmy im słuszność tego ruchu. Był to zawodnik, dla którego pierwsza liga stawała się już zbyt mała i wielu kibiców czekało na jego debiut w najwyższej lidze rozgrywkowej Polski. Jednak przeskok okazał się dla 28-latka dość trudny. Ani trener Kuzera, ani trener Zieliński nie kwapią się do regularnego wystawiania go na boisku.

Skąpe 347 minut w czternastu występach, jeden gol, jedna asysta i ogólnie mizerna postawa w ofensywie. Powyższe czynniki spowodowały, że musiał on znaleźć się na naszej liście rozczarowań. Mamy nadzieję, że wiosną Jacek Zieliński wykrzesze z tego zawodnika więcej, ponieważ obserwując jego popisy w Pruszkowie wiemy, na co go stać.

11. Kristoffer Klaesson

Ach, transfery Samuela Cardenasa. Jak facet wyciągający dla Gentu takich piłkarzy jak Gift Orban mógł ściągnąć do Polski takiego lesera jak Kristoffer Klaesson? Norweg z przeszłością w Leeds miał powalczyć o bluzę z numerem jeden. Tymczasem nawet nie wszedł na boisko, a już zrobił wokół siebie szum. Jak bowiem zauważyli dociekliwi internauci, bramkarz był widziany w miejscowym McDonaldzie.

Nie byłoby nic złego w tym, że ktoś pójdzie do Maca, ale bramkarz akurat w tym czasie miał raczej problemy z wagą i zamiast ją zbijać, to raczej ją dobijał. Jednak to nie wizyta w Złotych Łukach okazała się gwoździem do trumny. Jak przyznał sam Marek Papszun:

Nie zagrały oczekiwania z jednej i drugiej strony. Przyszedł bramkarz, który miał stosunkowo szybko wywalczyć sobie pozycję numer jeden, a okazało się to bardzo trudne w tej konfiguracji. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie szybko się rozstać, żebyśmy nie tracili czasu, a dorabianie jakichś teorii o McDonaldzie… Jest to fajne, ale lekko śmieszne.Marek Papszun na temat odejścia Kristoffera Klaessona.

Stanęło na tym, że Norweg nie zagrał nawet minuty na polskich boiskach i teraz próbuje szczęścia w duńskim Aarhus.

10. Junior Eyamba

Gdy ten napastnik przychodził do klubu, były już dyrektor Śląska David Balda określił go jako bardzo ciekawy przypadek piłkarza, który szukał szczęścia po wielu klubach, ale nigdzie nie dostał szansy w pierwszym zespole. Już chyba wiemy, dlaczego. Dał mu tę szansę WKS, tylko niestety piłkarskie kluby to nie Caritas, który pomaga ludziom ciężko doświadczonym przez los. 23-latek w Young Boys Berno trochę goli postrzelał, ale w młodzieżówkach grających w trzeciej lidze.

W polskiej ekstraklasie stanęło na trzech występach oraz sześciu w trzecioligowych rezerwach, gdzie – uwaga – strzelił gola oraz miał jedną asystę. Na jego bilans złożyły się ogony z Koroną, Legią oraz ponad godzina w meczu z Lechem Poznań i ani razu nie dał powodu Jackowi Magierze, by w ogóle wchodzić na boisko. Strata czasu oraz pieniędzy (ale to przecież nie problem, miejskie zoo z pewnością z uśmiechem na ustach przekaże swoje pieniądze na kolejnego niedocenionego piłkarza).

9. Bryan Fiabema

Kolejny rok, w którym Lech nacina się na jakiegoś obcokrajowca. Był (i dalej jest) Ba Loua, do pewnego momentu był Gholizadeh, teraz pałeczkę przejął Bryan Fiabema. Norweg nie stanowi pierwszego wyboru trenera Frederiksena, ale regularnie otrzymuje swoje szanse z ławki rezerwowych. W talii joker jest szalenie cenną kartą, tymczasem Fiabema to zwykła blotka.

Gdy 23-latek wchodzi na boisko, nie oferuje nic ciekawego. Poza atutem szybkościowym trudno nam wskazać jakikolwiek inny walor napastnika wyciągniętego z młodzieżówek Realu Sociedad i z przeszłością w akademii Chelsea. 17 występów, 473 minuty, ledwie jedna asysta przeciwko Śląskowi Wrocław. PKO Ekstraklasa tego pana też zakwalifikowała do grupy o nazwie „niewypały transferowe”.

8. Bujar Pllana

Jeden ze współautorów najgorszej obrony ligi. Reprezentant młodzieżówki Kosowa trafił do Polski z chorwackiego Slaven Belupo, które raczej należy do słabszych drużyn ligi chorwackiej. Maczał palce w licznych straconych golach „Biało-zielonych”. Elektryczny, wielokrotnie niedokładny.

Doszło do tego, że w ankiecie strony Lechia.net kibice, mając do wyboru jego i Chindrisa, zdecydowanie wybrali Rumuna. Natomiast ostatni mecz w wykonaniu Kosowianina wyglądał o klasę lepiej niż dotąd, ale przeciwnikiem był Śląsk Wrocław. Oby dla Bujara ten mecz był miłym zwieńczeniem rundy i motywacją na lepszą rundę wiosenną.

7. Marcin Listkowski

Szczerze mówiąc, nigdy nie potrafiliśmy zrozumieć fenomenu Marcina Listkowskiego. Już nawet w czasach Pogoni Szczecin był to bardzo przeciętny piłkarz irytujący głupotą boiskową, a przede wszystkim, jak na zawodnika ofensywnego, dawał bardzo mało konkretów z przodu. Listek co nieco pokopał we włoskiej piłce (głównie w Serie B, ale i zanotował kilkanaście meczów w Serie A), więc coś tam w nim dostrzegli.

Włoska przygoda dobiegła jednak końca i Marcin wrócił do PKO Ekstraklasy, i to od razu do Mistrza Polski. Byliśmy ciekawi, jak przez te lata zmienił się wychowanek Pogoni Szczecin. Cóż, jak irytował kiedyś, tak irytuje obecnie. Zero konkretów z przodu, podejmujący głupie decyzje na boisku, często przechodzący obok spotkań.

Chcielibyśmy powiedzieć, że to spory niewypał, ale znając jego grę w Pogoni trudno go nam wrzucić na topowe miejsca, bo po prostu nie można było po nim spodziewać się cudów.

6. Tudor Baluta

Piłka w Rumunii musiała być chyba w sporym kryzysie, skoro jeszcze w czerwcu ubiegłego roku korzystała z usług tego defensywnego pomocnika. Kolejny z gatunku „w młodości wielki talent”. Już jako nastolatka ściągnęło go Brighton, pobujał się przez następne lata na wypożyczeniach, a do Polski trafił z miejsca, z którego się wybił, czyli Farul Constanta. Szkoda, że tam nie został.

Ładnie go określił portal Weszło – piłkarski trup. Trup, który dostawał swoje szanse. 12 występów i 634 minuty. Z nim zespół jest po prostu jeszcze słabszy niż normalnie. Naszym zdaniem nowe władze Śląska zimą powinny postarać się o szybkie rozwiązanie kontraktu.

5. Hilary Gong

Nie wiemy, co bardziej nas oburza w tym transferze: to, że Trencin miał czelność brać za takiego ananasa pieniądze od Widzewa, czy to, że Widzew dał się złapać jak frajer na taki szrot. Wiemy, że zawsze trafią się jakieś niewypały transferowe, ale nasza ekstraklasa zasługuje na lepszych piłkarzy niż Nigeryjczyk. Ten nie prezentuje bowiem kompletnie niczego, co uprawniałoby go do występowania w naszej lidze.

Jego bilans w naszej lidze to 14 występów, na które złożyło się 485 minut. Zero goli, zero asyst. Zdecydowanie lepiej wyglądają będący ostatnio w lepszej formie Jakub Sypek oraz Kamil Cybulski.  A na deser próbka geniuszu Afrykańczyka z meczu przeciwko Puszczy.

Jest w sumie jeszcze jedna rzecz, która nas ciekawi: co takiego musiał zrobić Antoni Klimek, że trener Myśliwiec woli wykorzystywać Hilary’ego?!

4. Krzysztof Kubica

Pamiętacie Krzysztofa Kubicę z czasów Górnika Zabrze? W sezonie 2021/2022 był czołowym pomocnikiem ligi. Skusiło się na niego wtedy włoskie Benevento, ale w Italii nie wiodło mu się bene. 24-latek uznał, że trzeba odbudować się w rodzimej lidze, dlatego trafił na wypożyczenie do Motoru Lublin. W teorii rozsądny ruch, w beniaminku miał szansę odbudować swoje nazwisko i ponownie udowodnić swoją wartość. Lecz nie da się odbudowywać, gdy praktycznie się nie gra.

Jeszcze na początku sezonu Krzysiek dostał parę szans, ale żadnej z nich nie wykorzystywał. Powolny, ociężały, bez werwy do gry. Teraz, gdy Motor podkręcił manetkę gazu, pochodzący z Żywca pomocnik jest totalnie na bocznym torze. Ostatnie minuty złapał w 15. kolejce przeciwko Piastowi Gliwice, gdzie wszedł na ostatnie dwie minuty. Fatalny powrót do kraju.

3. Migouel Alfarela

13 meczów, 385 minut, jeden gol, dwie asysty. Co prawda Francuz mógłby być ciut niżej, ale jeśli taki klub jak Legia płaci za piłkarza milion euro, a w zamian otrzymuje takie rozczarowanie, to i pozycja z automatu musi być wysoka. Na razie pomyłka transferowa (niejedyna w ataku). My zapamiętamy go choćby za zepsucie kontry w meczu z Cracovią, dzięki której Legia nie musiałaby słuchać o kontrowersji z ostatnich minut.

2. Lazaros Lamprou

W przeciwieństwie do Klaessona, Grek przez ostatnie dwa lata grał w holenderskiej Eredivisie w barwach Excelsioru Rotterdam, w którym prezentował się naprawdę dobrze. Wydawało się zatem, że Raków ściągnął bardzo ciekawą „dziesiątkę”, która doda wartości tej lidze, lecz oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością. Niczym nie przekonuje, gdy dostaje swoje szanse, bardzo często jest poza grą i nie pokazuje atutów ofensywnych.

Widać, że się Grek po prostu męczy w systemie Papszuna, ale i on sam nie daje zbytnich argumentów swoją dyspozycją. Dlatego potrafimy zrozumieć, że trener nie za bardzo lubi stawiać na niego. Zwłaszcza że do zdrowia wrócił Ivi Lopez, więc jedno miejsce w składzie już wypadło. Bardzo niemiłe rozczarowanie.

1. Jean Pierre Nsame

Niekwestionowany zwycięzca rankingu. Trzykrotny król strzelców ligi szwajcarskiej, sześciokrotny mistrz Szwajcarii, dwukrotny zdobywca Pucharu Szwajcarii. Facet, który wyłączając epizod w Serie A, regularnie ładował gola za golem w Challenge League, często wykręcając dwucyfrowe wyniki (dla przykładu w sezonie 2019/2020 w 32 meczach ligowych strzelił 32 gole!).

Tymczasem przerosła go polska ekstraklasa, co poniekąd nas cieszy, ale smuci zapewne kibiców „Wojskowych”, że w rankingu „Niewypały transferowe” ich piłkarz ląduje na samym szczycie. Największym problemem Kameruńczyka jest jego niechęć do pracy na boisku, co zresztą ośmielił się wytknąć mu na konferencji prasowej trener Goncalo Feio. Portugalczyk stwierdził, że nie może posiadać w drużynie napastników, którzy biegają tylko osiem kilometrów w meczu. Ostatnie minuty Nsame zanotował w meczu przeciwko Widzewowi Łódź, potem zszedł do rezerw.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze